Jedną z przyjemności podróżowania jest jedzenie. Odkrywanie nowych smaków, ostrożne próbowanie nieznanego i porównywanie znanych nam potraw. Nie jestem zwolennikiem fast foodów, jednak w Nowym Jorku popłynęłam. R.I.P diet! Kiedy patrzę na zdjęcia mam wrażenie, że nie robiłam nic innego, tylko jadłam. Całe szczęście ilość wychodzonych kilometrów uratowała mój obecny rozmiar, ale jeszcze trochę takiej diety i wróżę płacz w przymierzalni.
Jedzenie w McDonaldzie i picie kawy w sieciówkach uważam za nielogiczne – w końcu jedziemy gdzieś po to, alby spróbować lokalnej kuchni. Jednak tym razem musiałam uzyskać odpowiedzi na parę pytań:
– czy jedzenie w McDonaldzie smakuje tak samo? Odp: Nie, smakuje nieco… inaczej. Bułeczki w których podawane są burgery są dużo lepsze. Jednak ilość tłuszczu w jednej z zaserwowanych mi kanapek sprawiła, że straciłam apetyt i niedojedzona porcja wylądowała w koszu,
– czy kawa w Starbucks jest inna w smaku, a porcje są większe? Odp: Nie, kawa jest identyczna. Absolutnie identyczna, pod względem wielkości, dostępnych smaków i aromatów.
Jeśli miałabym wybrać moją ulubioną przekąskę bez wahania powiem – smoothie! Pyszne koktajle ze świeżych owoców na każdym rogu. Były idealne na panujący upał.


Jeśli Damian zamawia to z rozmachem, taka tam amerykańska porcja ;)

Budki z fast foodami są wszędzie. Niektóre gorsze, do niektórych ustawiają sie długie kolejki. Plusem jest to, że jeśli zostały Ci dwa dolary w kieszeni, nie będziesz głodny. Hot doga kupisz niemal na każdym roku w centrum.





Jeśli jesteś przepadzitkiem jeśli chodzi o słodycze, nie będzie Ci lekko. Trudno jest sobie odmówić pączków i ciastek, zwłaszcza jeśli już od patrzenia robisz się głodny.


W Ameryce wszystko jest duże! Niby moje ukochane makaroniki, ale… cztery razy większe!



Na typowe śniadanie dostaniemy pyszne naleśniki, oczywiście z syropem klonowym i masłem orzechowym. Do tego jajecznicę z bekonem, puree z ziemniaków i kawy ile dusza zapragnie. Zjeść całą ta porcję – mission impossible.



Na obiad, oczywiście burgery. Prawdziwi mężczyźni zapewne wybiorą tego z bizona albo z wołowiną kobu. Dla Pań polecam burgery z kraba.




A na kolację warto wybrać się do Hell’s Kitchen. Mamy tam kuchnie z całego świata na wyciągnięcie ręki. Brazylijską, meksykańską, włoską. Czy mamy ochotę na ramen czy enchiladas, znajdziemy coś dla siebie. Nawet pizza za dolara jest całkiem dobra ;)



Nie dajcie się jednak zwieść moim tragicznym wyborom żywieniowym. W Nowym Jorku ludzie BARDZO dbają o swoją dietę i aktywność fizyczną. Kiedy turyści hulają pochłaniając kolejnego pączka, nowojorczycy zajadają sałatki, owoce i oczywiście uprawiają sport.
Co jest nieco absurdalne, wszystko co zdrowe musi być tu organiczne. Organiczny miód, organiczny popcorn, organiczne ziemniaki. Od razu odpowiem, nie wiem jakie ziemniaki są NIE-organiczne. Ale nieważne, bo tylko te organiczne są zdrowe i należy je kupować.
Jeśli chcemy sprzedać coś „zdrowego” na opakowaniu powinniśmy również umieścić napis 100% natural i oczywiści informacje, że produkt zawiera proteiny. Proteiny to podstawa. Odżywki są dodawane do wszystkiego. Naleśników, napojów w sklepach a nawet wsypywane do koktajli zamawianych w budkach. Koktajl bez odżywki białkowej? Przecież to byłoby bez sensu.

Taki tam wybór sałatek…




Sałatki i owoce są już pokrojone i pięknie zapakowane.
Coś pysznego czyli woda z arbuza. Tak, to naprawdę jest woda z arbuza., nic się nie zmarnuje.


I na koniec najpopularniejsza, 100% natural, organiczna i co najważniejsze ZERO kalorii – woda mineralna.