Maja i Hans są idealnym przykładem na to, że nawet jeśli w dniu ślubu trzeba zmienić plan, jeśli tylko zachowamy dobry humor, całość wypadnie fantastycznie i goście będą zachwyceni. Początkowo zamierzali pobrać się ogrodzie pod piękną brzozą. Plany planami, ale… akurat tego dnia miał miejcie mały… huragan i trzeba było wykorzystać plan B. A plan B był taki żeby szybo przenieść ceremonię do domu. Genialny pomysł!
Byłam zachwycona zarówno ta dwójką, ich rodziną, dzięki której od razu poczułam się jak w domu i gośćmi, którzy zrobili szał na imprezie!
Wesele odbyło się w Połajewie w starej gorzelni z czerwonej cegły, urządzonej w industrialnych klimatach. Wieczór umili taneczny zespól ludowy. Było cudownie!
Dzięki mojej parze odkryłam też bardzo ważną rzecz…kompletnie nie ślubną, ale taką, która na zawsze odmieniła moje życie….
Otóż nie ma nic, NIC lepszego niż brunost. Najbardziej norweski z norweskich serów, o słodko karmelowym smaku. Dziękuję mojej kochanej parze za dostarczenie mi kilograma tego cuda, który został skonsumowany przez mnie w ciągu trzech dni… Nie żałuje niczego!






























































































